04 lutego 2016

Moja najważniejsza praca

Za dwa dni będzie ważna dla mnie rocznica - cztery lata temu wykonałam mój pierwszy wpis na blogu. Piszę dzisiaj, bo jestem niecierpliwaZdjęcie przedstawia najważniejszą dla mnie pracę - pierwszą (zrobioną 12 stycznia 2012 )! Z premedytacją zrobiłam też zdjęcie tyłu: każdy sznurek wszywałam osobno na okrętkę :). Nie trzymałam igły od wielu lat, nie miałam pojęcia jak to się robi. Nie wyrzuciłam tej pracy, chociaż początkowo miałam taki zamiar. Teraz jest to praca z której jestem najbardziej dumna, Patrząc na nią przypominam sobie początki mojej fascynacji sutaszem, pokonywanie swoich ograniczeń i obaw. Nadal mam wiele rzeczy, nad którymi chcę pracować, ale też wiele, które ciężką pracą wyszlifowałam. W końcu jest to świadectwo, że każdy może coś tworzyć, nawet jeśli wydaje się, że nie ma umiejętności czy nie jest twórczy. Mnie się tak wydawało, kiedy tworzyłam to cudeńko.

Rzadko kiedy piszę tutaj o swoich uczuciach, ale tym razem zrobię wyjątek. Jak patrzę wstecz, to najbardziej uderza mnie moja przemiana w stosunku do moich prac i twórczości. Na początku byłam przekonana, że rzucę to w kąt i nic mi się nie uda. Potem, jak zaczęłam tworzyć rzeczy już możliwe, ale nadal krzywe i w dziwnych kolorach i kształtach, byłam święcie przekonana o swoim geniuszu. Długo nie mogłam nabrać dystansu do swoich prac. W pewnym momencie jednak, porównując się do innych, bardziej uznanych sutaszystek, wpadłam w rozpacz, że jednak jestem niewystarczająco dobra - po prostu brak mi talentu. Szybko się jednak ogarnęłam i zadałam sobie pytanie po co to robię - że to jest moje hobby. Lubię tworzyć, bawić się formą, kolorami, obdarowywać bliskich i znajomych. Nabrałam pokory co do swoich umiejętności i dystansu. No i nie porównuję siebie z innymi, bo to może zabić radość z tworzenia. Jeśli czytacie mojego bloga dłuższy czas, to wiecie, że późną jesienią zrobiłam sobie przerwę na przemyślenia. Od tamtego czasu robię tylko to, co sama bym założyła. Jest to ogromnie ekscytujące, bo wszystko, co tworzę, jest bardzo "moje". Zdarzało mi się niekiedy zainspirować ładnym kaboszonem, zestawieniem kolorów, ale nie czułam tego. Albo kiedy robiłam na zamówienie. Tworzę też kolekcje, by katalogować swoje zbiory.

Obecnie znów tworzenie sutaszu daje mi radość. Dzięki niemu nabrałam pokory wobec własnych ograniczeń i dojrzałam. Nadal jest to hobby, wiele rzeczy w moim życiu jest ważniejszych, ale już nie oglądam się na innych. Oczywiście, uwielbiam oglądać piękne prace sutaszowe i koralikowe, czasem niektóre prace wywołują u mnie zachwyt, że mam problemy z zaśnięciem :), a niektóre niesmak, zwłaszcza jeśli są ewidentną kopią cudzych prac. Widzę radość tworzenia, pasję, ciężką pracę - uwielbiam czytać i oglądać inne blogi.

Właśnie dlatego ta praca - krzywa i nieładna broszka, niewykończona i niepozorna - jest dla mnie najważniejsza. Od niej zaczęła się ta ekscytująca i niekiedy trudna przygoda z sutaszem.
A jak to było u Was? Które prace uważacie za najważniejsze? Bardzo ciekawa jestem Waszych przemyśleń, dodawajcie linki do komentarzy i podzielcie się ze mną swoją pasją :)




22 komentarze:

  1. Sentymentalne wspomnienia dają nam dużo radości.
    Mój pierwszy obraz przedstawiał widok górski i miał takie ostre szczyty, że można się przebić od patrzenia. Ale koleżanka, której go ofiarowałam, nie pozwoliła po latach nic poprawić twierdząc, że tak ma być. I ma rację!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci za podzielenie się tym wspomnieniem. Pierwsze prace powinny zostać nietknięte - są trochę zabawne, trochę przerażające, ale najbardziej szczere :)

      Usuń
  2. Podziwiam Twoje sutaszowe prace. Szczerze, bo próbowałam swoich sił w tworzeniu sutaszowej biżuterii. Technikę doskonaliłam ale nie osiągnęłam takich rezultatów jak Ty. Do dziś mam sporo sznureczków, koralików i bigli. Leżą i już mnie nie kuszą, bo praca z tym materiałem jest trudna, myślę że nie dla niecierpliwych. Moja pierwsza praca była słabiutka ale również byłam z niej dumna. Życzę Ci wielu kreatywnych pomysłów w dalszym sutaszykowaniu, bo cudnie łączysz kolory, materiał i jesteś mistrzowsko precyzyjna. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Każdy ma swoją ulubioną technikę. Moją jest sutasz, a Twoją scrapbooking, który z powodzeniem rozszerzasz o różne inne :) Dla mnie tworzenie kartek byłoby niezwykle trudne, nie mam o tym pojęcia, ale podziwiam. Też życzę wielu pomysłów i samych ciekawych wyzwań, pozdrawiam

      Usuń
  3. Ja też z sentymentem patrzę na pierwsze prace, które są tak naprawdę cenną lekcją, że nic nie przychodzi od razu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. Wiele osób myśli, że tak łatwo przychodzą pewne rzeczy, że to kwestia talentu i po prostu zostało "dane". Fajnie by było, ale tak nie jest :)

      Usuń
  4. Świetny post! Zgadzam się z Twoim spostrzeżeniami dotyczącymi emocjonalnego i bezkrytycznego podejścia wielu początkujących do ich dzieł. Ja też miałam taki etap, szczęśliwie szybko minął - w momencie, kiedy zaczęłam się porównywać do doświadczonych sutaszystek! ;-D To na szczęście też już minęło. Teraz tak jak Ty tworzę w swoim własnym stylu i coraz lepiej się z tym czuję.
    A co do pierwszej pracy - nazwałam ją "Potwór Frankensteina" ze względu na liczne, krzywe i doskonale widoczne szwy! Niestety zdjęć nie mam, gdyż praca szybko uległa recyklingowi (miała piękny agat).
    Za najważniejszą moją pracę uważam pierwszą kolię, która udowodniła mi, że mogę i potrafię szyć duże dzieła. A moim ulubionym sutaszem jest "Oszroniona kolia" - do niej mam największy sentyment.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, "oszroniona kolia" to moja ulubiona praca, którą zrobiłaś. Jest naprawdę wspaniała, a Twoje duże dzieła zawsze są zachwycające. Szkoda, że nie masz fotki potwora Frankensteina :(. Jak widzę, moja sutaszowa droga była podobna do Twojej :)
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Fotki niestety nie mam, ale chyba przechowuję jeszcze gdzieś jego "zwłoki"... Musiałabym przekopać kilka pudeł. ;-)
      Moja sutaszowa droga jeszcze się nie zakończyła. Jeszcze wielu rzeczy chcę się nauczyć oraz doszlifować pewne umiejętności :-)

      Usuń
    3. I to jest właśnie piękne, że zawsze mamy jakieś cele :). Podejrzewam, że jakbym dotarła do kresu moich możliwości, rzuciłabym rękodzieło w kąt.

      Usuń
  5. Mam bardzo podobne odczucia i spostrzeżenia do Twoich. Patrząc na Twój pierwszy sutaszek uzmysławiam sobie jaka to trudna technika i że w moim przypadku lepiej będzie jak sobie odpuszczę (już parę sznurków w pudle leży). W przeciwieństwie do Ciebie łatwo się zniechęcam, rzucam pracę w kąt i często już do niej nie wracam. Moje pierwszej pracy nie mam, bo to była prosta bransoletka szydełkowa z koralików. Ponieważ wyszła ładnie i równo to nadawała się do podarowania komuś. Szczególnym sentymentem darzę kilka prac, a jedną z nich jest ten naszyjnik http://koralikibetki.blogspot.com/2014/05/labradoryt-trudny-orzech-labradorite.html. Piękny jest ten kamień z intensywnym szafirowym ogniem, ale czeka na przeróbkę. Robiąc go wiele rzeczy w nim robiłam po raz pierwszy, ale po dokładnym przestudiowaniu tematu i dodatkowo konsultowaniu każdego etapu pracy. Tworzenie biżuterii z koralików to dla mnie hobby dające mi masę frajdy. Szkoda tylko że coraz mniej mam na nie czasu. Nie porównuję się z 'wielkimi', bo poprułabym wszystkie swoje biżutki :))) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście piękna praca, a kamień niezwykły. Ciekawa jestem jakich przeróbek dokonasz :) Wszystko rozbija się o czas... Gdybym miała więcej czasu na hobby, zajęłabym się innymi technikami, ale szkoleniu trzeba poświęcić wiele godzin i energii. Wolę szlifować to, co potrafię.

      Usuń
  6. Nie sądzę , aby w świecie pasjonatów prac twórczych była chociaż jedna osoba , która nie miałaby w swoim zbiorze początkowym prac typu " potwór frankesteina". A jeżeli ktoś tak twierdzi to jest po prostu tchórzem , żeby się do tego przyznać. Bo to żaden wstyd, ale móc pokazać swoje doskonalenie się w danej technice to powód do dumy. Ja miałam bardzo wiele , a może i nawet jeszcze mam nadal swoich prac które nie są doskonałością , ale każde spojrzenie na nie mówi mi są postępy i tego trzeba się trzymać. Tworzyć z sercem i dla siebie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, każdy ma prace z okresu początkowego. Ja nawet prace wykonane niedawno mogę do nich zaliczyć :P, bo były zrobione na siłę, bez przekonania. Rozumiem jednak te osoby, które dokumentują swoje prace dopiero wtedy, kiedy ich umiejętności się rozwiną. Jednak nie zazdroszczę nieskazitelnego wizerunku, bo zawsze mam tę moją pierwszą broszkę :)

      Usuń
  7. Pięknie napisane. Mam wiele podobnych spostrzeżeń, mimo, że w sutaszu nie siedzę (sznurki od 2 lat leżą w szufladzie, ciekawe czy kiedyś z niej wyjdą) :-) Właściwie w każdej swojej pracy widzę różne niedociągnięcia, jeśli patrzę na nią z perspektywy czasu i nabytych umiejętności... ale trzymam się tego, żeby nigdy nic nie przerabiać, nawet jeśli mnie korci. Odpowiedniego dystansu chyba jeszcze nie nabrałam, bo zdarza mi się (czasem podświadomie) porównywać z innymi twórcami... oczywiście z takimi, którzy siedzą w swoim fachu od kilku(nastu) lat - tak, wiem, że to bez sensu, ale czasem tak mnie nachodzi :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Rzadko się rozpisuje, no ale przy rocznicy wypada :) Człowiek powinien być krytyczny w stosunku do swoich prac, a i u mnie, szczerze mówiąc, z dystansem jest niekiedy kiepsko. Nasze prace, a zwłaszcza te niedoskonałe, pokazują prawdę o nas samych - o naszych słabościach i niedociągnięciach, przez co są prawdziwe i naprawdę osobiste. W pierwszych pracach jest coś niewinnego, co dopiero można stwierdzić z perspektywy czasu.

      Usuń
  8. Muszę się z Tobą zgodzić w zupełności. Nie można porównywać się z innymi, bo to fakt, że zabiera nam to naszą wewnętrzną radość. Skłania do myślenia, że coś powinniśmy robić inaczej,zatracając w tym wszystkim siebie. To nie dotyczy tylko i wyłącznie naszej twórczości. Myślę, że trzebaby wyzbyć się tego w każdej dziedzinie naszego życia. Każdy z nas jest indywidualnością i porównywanie do kogokolwiek może skończyć się co najmniej popsuciem humoru. Cieszę się, że tu trafiłam, bo właśnie dzisiaj miałam gorszy dzień ze względu na niezadowolenie ze swojej pracy. Zdecydowałam się zrobić broszkę techniką której wcześniej nie próbowałam. Efekt końcowy? Maaaaarny.Mimo wszystko mam zamiar upublicznić moje dzieło:) Dzisiaj rzuciłam ją w kąt, ale wkleję Ci link jak już napiszę posta :) Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Porównywanie się z innymi jest źródłem zła w wielu dziedzinach życia. Czasem muszę sobie o tym przypominać :)

      Usuń
  9. Jeszcze jedno. Bardzo podobają mi się Twoje prace.Kolczyki z 6 lutego są piękne! Łączą delikatność z takim pazurem, myślę że ciężko uzyskać taki efekt. Sutasz jest bardzo wdzięczny i elegancki, podziwiam tą technikę. Nawiązując do tematu posta - każdy z nas kiedyś zaczynał i początki bywały różne. Natomiast u Ciebie to już wspomnienie, obecnie Twoje prace pokazują poziom zaawansowania high :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) staram się szlifować technikę i zawsze mieć cele związane z ulepszaniem swoich prac.

      Usuń
    2. I oby nas wszystkich rękodzielników można było rozpoznawać właśnie po takim podejściu :)
      pozdrawiam

      Usuń

Bardzo dziękuję za komentarze, Twoja opinia jest dla mnie bardzo ważna.